Jest kilka miejsc w internecie, gdzie można znaleźć zlecenia dla freelancera. Czy jednak warto podejmować się każdego?

 

Niekiedy z pozoru niewinne zlecenie może okazać się pułapką – taką, której konsekwencje poczujesz ty, a nie twój zleceniodawca. Zobacz, których zleceń unikać za wszelką cenę!

 

Odpowiedzialność freelancera

Zdecydowanie najbardziej niebezpiecznymi zleceniami są takie, w których odpowiadasz “własną głową” – dobrym przykładem jest wymaganie przez klienta robienia pracy niezgodnej z regulaminem portalu, na jakim takie zlecenie masz wykonać. Przykładem może być facebook, który blokuje konta spamerskie, jeśli np. wykryje, że używasz go tylko w celach marketingu szeptanego.

Klienta nie obchodzi, że mogą ci zablokować konto, on chce mieć 15 komentarzy i za tyle chce zapłacić. Zablokowali ci konto, pousuwali, co napisałeś? Nie dostaniesz zapłaty. Przecież się umówiliście na określoną liczbę wpisów…

 

Zlecenia wątpliwe moralnie

To niestety mała plaga współczesnych czasów – zlecenia na wystawianie opinii w internecie, czasami zamiennie nazywane marketingiem szeptanym (chociaż sam ten termin jest szerszy niż samo wystawianie opinii). Kiedyś wystarczyło wstawić maksymalną liczbę gwiazdek w odpowiednim miejscu, dziś jednak klienci wymagają bardziej obszernych opisów, by nadać komentarzowi wiarygodności.

O konsekwencjach takiego działania nawet nie trzeba się wypowiadać – wyobraź sobie, że idziesz do fryzjera, który na fejsbuniu miał 4,9/5 średniej z ocen, a wychodzisz… łagodnie mówiąc, niezadowolony. Wprawdzie włosy nie zęby, jak to mówią – odrosną, a co jeśli opinie dotyczą naprawdę ważnych zawodów, jak chociażby lekarze? Zastanów się zatem dwa razy, czy na pewno chcesz przykładać ręki do takiego oszukiwania współużytkowników internetu… Mimo że sama publikacja takich zleceń i ich wykonywanie wcale nie jest nielegalne.

 

Zlecenia na prace naukowe

Nie, nie i jeszcze raz nie! Nawet jeśli to odpowiedzialność studenta, który zleci ci taką pracę i to on może wylecieć ze studiów, absolutnie nie rozszerzaj swojej działalności na pisanie prac naukowych. Zgadzając się na takie zlecenie, uczestniczysz w nielegalnym procederze. Reklamując takie usługi deklarujesz popieranie łamania prawa i współuczestnictwo w poświadczeniu nieprawdy takiego studenta, które może zakończyć się dla niego karą wydalenia ze studiów i ograniczenia wolności od 3 miesięcy do 5 lat. Czy zatem naprawdę warto tak się reklamować?

Co innego korekta pracy, skład tekstu, pomoc w wyszukaniu bibliografii czy nawet pokazanie “wzorcowej” pracy – student ma prawo prosić o taką pomoc, a ty masz prawo zawołać o wynagrodzenie w takim wypadku.

 

Wiemy, że szukanie zleceń może być uciążliwe i czasami aż kusi, żeby zgłaszać się do wszystkich jak leci (a nuż TYM RAZEM się uda!). Jednak – jak wskazaliśmy powyżej – nie zawsze warto, bo poważni zleceniodawcy mogą niezbyt dobrze patrzeć na podwykonawców nie mających żadnych oporów przed łamaniem prawa. Pamiętaj, że takie działania wypływają na twój personal branding, o który warto dbać!

 

jm/ fot. pexels.com