Klienci są różni – to prawda stara jak świat. I choć kultura wymaga od nas uprzejmości i pełnego zrozumienia, to czasem naprawdę jest trudno…

 

Pisaliśmy już o Januszach biznesu oraz typach freelancerów z punktu widzenia zleceniodawcy – teraz czas na samych klientów. Poznaj najbardziej irytujące typy z punktu widzenia freelancera i sprawdź, czy nie jesteś jednym z nich!

 

Ja wiem lepiej

To ten, który kompletnie nie zna się na tym, co robisz (wszak cię zatrudnia), ale i tak próbuje się mądrzyć. Poznasz go po powtarzanym jak mantra zdaniu “inni byli tańsi i zaproponowali <tu wstaw całkiem bzdurne i prymitywne> rozwiązanie” wypowiadanego tonem znawcy, który wie, co zamawia. A ty wiesz, że wcale nie wie…

 

Ja niczego nie wiem (ale i tak wiem lepiej)

To ten, który nigdy nie odpowie ci wprost na zadane pytanie, będzie zbywał stwierdzeniami “rób jak uważasz”, ale później… no właśnie. Prawdopodobnie przyczepi się czegokolwiek, choć nigdy wcześniej nie użył merytorycznego argumentu ani dokładnych wytycznych. I tak samo jak w pierwszym typie, spodziewasz się usłyszeć “dlaczego tak drogo? Na pewno można to było zrobić prościej/szybciej!”

 

Kot mi zjadł fakturę

To zmora freelancerów zarabiających sumy powyżej dwóch cyfr za zlecenie. Im więcej cyfr przed przecinkiem, tym większe ociąganie się z płatnością. Bo jestem za granicą na konferencji biznesowej, bo mi lot odwołali, bo kot się zajął fakturą i znów trzeba ją drukować i dokumentować, a tak w ogóle, to dlaczego tak drogo? Patrz powyżej.

 

Pani Zdzisia jest na urlopie

Trochę jak z tym kotem powyżej, tylko tym razem obrywa się biednej księgowej. “No jak to, skierowałem do wypłaty, to chyba nie moja wina, że księgowa poszła na L4? Nie, nie wiem, na ile”. Mhm, jasne. Albo nieśmiertelne “no poszło do wypłaty, nie doszedł przelew?”, a potem przestaje odbierać wiadomości, gdy po tygodniu bezowocnego czekania na wpływ na konto prosisz o potwierdzenie wykonania przelewu.

 

I tak nie zapłacę

To najbardziej bezczelny z typów. Możesz mu przypominać wiele razy, grozić sądem, wysyłać pisma od prawników – a i tak usłyszysz, że nie zapłaci i koniec. W najgorszym wypadku posuwa się do gróźb, a ty… pewnie i tak nie pójdziesz do sądu, jeśli kwota jest niewielka. Nie ma mocnych na takiego typa, bo pomóc rzeczywiście może tylko prawo. Dlatego nie miej skrupułów, bo warto – i dla siebie, i dla innych potencjalnie oszukanych podwykonawców.

 

 

Całe szczęście powyżej wymienione przypadki pojawiają się relatywnie rzadko – większość klientów jest w porządku, nawet gdy nie za bardzo ogarniają podstawowe zasady komunikacji. Pamiętaj, że nie warto się zrażać, jeśli trafisz na któryś z wymienionych typów – następnym razem na pewno będzie lepiej!

 

jm/fot. pixabay.com