Są ludzie, którym wydaje się, że odrobina zmysłu organizacji i samozaparcia umożliwi im pokonanie każdego zlecenia. Czy jednak zawsze warto?

 

W życiu każdego człowieka przychodzi ten smutny czas, kiedy uzmysławia sobie, że nie jest omnipotentny i naprawdę nie jest w stanie zrobić wszystkiego, czego by chciał. Jeśli jeszcze dojdą do tego pewne niepokojące znaki ze strony zleceniodawcy, nie pozostanie nic innego, jak odpuścić. Poznaj najczęstsze przypadki!

 

Z Tokio do Nowego Jorku przez Kozią Wólkę

Jeśli słyszysz, że “komunikacja będzie utrudniona, bo właśnie wsiadam do samolotu do Vancouver” to masz niemal gwarantowane, że tak samo będzie, kiedy przyjdzie do płacenia. Fakt, różne biznesy dzieją się w świecie – pomyśl jednak, jaka jest realnie statystyczna szansa, że trafiłeś na światowego gościa, który odpisuje ci w biegu między Seulem a Buenos Aires? Na wszelki wypadek skorzystaj z transakcji chronionej w Useme, nawet jeśli masz własną działalność i dopiero po zabezpieczeniu wynagrodzenia przystąp do pracy. Klient nie zgodził się na takie rozwiązanie lub zbywa cię półsłówkami? Szokujące, rzeczywiście.

Co ciekawe, część takich zleceniodawców pod pozorem prowadzenia rekrutacji wyciąga dane osobowe. Dlatego zawsze dwa razy się zastanów, nim zaczniesz wypełniać jakieś formularze. Pamiętaj, że nawet w zwykłym CV znajdują się informacje, które są wystarczające dla procesu rekrutacji, w dodatku chronione odpowiednią klauzulą. Więc jeśli dostajesz formularz z pytaniem np. o numer PESEL, a nie łączy was jeszcze żadna umowa, uciekaj!

 

Umiesz prowadzić samochód? To masz tu odrzutowiec

Czasami zlecenie wydaje się proste, a w toku rozmów ze zleceniodawcą okazuje się, że wcale takie nie jest. Przykładowo klient szukał twórcy stron internetowych, a nagle się okazuje, że to jednak ma być sklep z tysiącem filtrów i funkcjonalności, podpiętą bramką płatności i integracją z rozmaitymi API.

Nie ma nic złego w uczeniu się nowych rzeczy przy okazji pracy nad zleceniem, jeśli jednak stwierdzisz, że nauki byłoby za dużo w określonym czasie, uczciwie powiedz to zleceniodawcy. Nie ma sensu stresować się, czy zdążysz się nauczyć, by potem nie mieć gwarancji, że zestaw nowych funkcjonalności działa jak powinien. Ty będziesz niespokojny, a klient może być niezadowolony z finalnego efektu. Nie żałuj, że odrzuciłeś tak duże zlecenie – przynajmniej wiesz, jakie jest zapotrzebowanie rynku i w którym kierunku się rozwijać, aby zdobywać ciekawsze prace.

 

Sen jest dla słabych

Jak już wspominaliśmy, nie jesteś omnipotentny. Nie warto brać dużej ilości zleceń i rezygnować z work-life balance w pogoni za zarobkiem. To najprostsza droga do wypalenia zawodowego – a chyba po to zostałeś freelancerem, żeby odzyskać kontrolę nad własnym życiem zawodowym i robić na własny rachunek? Zadbaj o siebie, bo jak ty tego nie zrobisz, to nikt nie zrobi tego za ciebie.

 

Jak widzisz, nie zawsze warto rzucać się na każde dostępne zlecenie dla freelancera – czasem warto zatrzymać się na chwilę i zastanowić, czy tym razem rzeczywiście się opłaca. Pamiętaj, że twój czas i dobrostan też jest ważny!

 

jm/fot. pixabay.com