Określanie stawki za zlecenie na tłumaczenie wcale nie jest takie proste, jak mogłoby się wydawać. Okazuje się, że liczy się nie tylko język tłumaczenia, ale również kierunek pary tłumaczeniowej, bo mogą wychodzić zupełnie różne kwoty!

 

W dodatku należy wziąć pod uwagę zwyczaje w wycenie w kraju, z jakiego wywodzi się tekst do tłumaczenia. Na przykład w Niemczech przyjęło się określanie stawki za wiersz tekstu przetłumaczonego, a w Wielkiej Brytanii wolą liczyć słowa. Jak nie pogubić się w niuansach?

 

Zlecenia dla tłumacza – język wyjściowy czy docelowy?

Najpierw musisz zdecydować się, na jakiej podstawie dokonasz wyceny usługi tłumaczenia, czyli który tekst (tłumaczony czy przetłumaczony) będziesz brał pod uwagę przy określaniu stawki. Znacząca większość tłumaczy wybiera pierwszą opcję, ponieważ wydaje się uczciwsza względem zleceniodawcy – bo skąd może wiedzieć, że podejdziesz do sprawy uczciwie, a nie zaczniesz używać synonimów zwiększających liczbę znaków?

 

Zlecenia dla tłumacza – słowa czy znaki?

Drugą kwestią jest określenie, czy chcesz wyceniać swoją pracę w przeliczeniu na słowa czy znaki. Jeśli wybierzesz słowa, to np. w języku angielskim będzie ich więcej niż słów polskich po przetłumaczeniu. To jednak generuje problem w drugą stronę – słowa angielskie są krótsze, więc ustalając stawkę za liczbę znaków w j. Angielskim, mogą pojawić się różnice kwotowe po tłumaczeniu na język polski.

 

Zlecenia dla tłumacza – najpopularniejsze języki i formy wyceny

Specjaliści radzą, aby dokonywać wyceny tłumaczenia zgodnie ze schematem:
– j. angielski na polski – liczba słów tekstu wyjściowego
– polski na inny język – liczba znaków polskich
– j. niemiecki na j.polski – stawka za wiersz (uśrednione 55 zzs.)
– arkusz i strona maszynopisu – to specyficzna forma, na którą można natknąć się głównie w biurach tłumaczeniowych; jako stronę maszynopisu liczy się średnio 1800 (chociaż niektóre biura mogą przyjmować inne jednostki), a arkusz to najczęściej 22 strony maszynopisu (czyli 40 000 znaków).

Podczas pisania tekstu posiłkowałam się TYM >>> i TYM >>> artykułem – serdecznie polecam!

 

jm/ fot. pexels.com