O blaskach i cieniach pracy zdalnej już opowiadaliśmy – czas wziąć na tapetę poszczególne branże. Zobacz, z czym muszą zmagać się copywriterzy!

Wielu wydaje się, że jeśli dostawali piąteczki z polskiego za wypracowania, to będą doskonałymi copywriterami. Oj, jak bardzo się mylą…

 

Doktorat z uszczelek i alternatorów

Dobry copywriter potrafi i często musi – umieć pisać dosłownie o wszystkim. Nawet jeśli nie ma bladego pojęcia, o czym tak naprawdę ma napisać. Dlatego często 80% czasu copywriter poświęca na solidny research i zastanawianie się, czy to co pisze, w ogóle ma sens – i w oczach laika, i specjalistów. A im lepszy copywriter, tym częściej dostaje zlecenia na tematy, które często nie są lekkie i lifestylowe, tylko właśnie mocno specjalistyczne i skierowane do konkretnej, wąskiej grupy odbiorców. Oczywiście muszą być zrozumiałe, profesjonalne i jak najbardziej SEO-friendly. A to już naprawdę daleko od pisania wypracowań na polski.

 

Poganianie niewolnikami

Kto jak kto, ale freelancerzy-copywriterzy każdego roku odnotowują najwyższy wzrost konkurencji – być może właśnie przez myślenie “byłem/łam dobra z polskiego, to chcę zarabiać na pisaniu”. Dlatego zlecenia dla copywritera bywają wyceniane śmiesznie nisko, rzędu 2-4 zł za 1000 zzs – i to przez samych freelancerów!

Tylko ci, którzy naprawdę znają się na rzeczy – tacy, którzy zdążyli zbudować solidną markę osobistą i mają rzesze stałych klientów – wiedzą, że za takie stawki nawet nie warto odpalać komputera. A reszta? Musi poświęcać czas i energię na przedzieranie się przez “śmieciowe” stawki zanim nie zostanie dostrzeżona i odpowiednio doceniona przez uczciwych zleceniodawców….

 

Słowa z gumy

W idealnym świecie copywritera zlecenia pojawiają się same i można pisać tyle, ile dusza zapragnie – byleby tekst mógł być IDEALNY, wypieszczony, wychuchany, wyniuniany i och-ach, czysta doskonałość.

No i oczywiście, że tak nie jest.

Często klient oczekuje tekstu na określoną długość, np. 2500 zzs. Masz więcej? Twój problem. On umówił się na tyle i chce tyle. Nie dlatego, że więcej mu się nie zmieści na stronę, o nie. Po prostu nie ma zamiaru więcej płacić. To często zabija kreatywność – coś, co kiedyś było czystą przyjemnością, staje się obowiązkiem, który odbiera całą radość z pisania.

 

Projekty „na wczoraj”

Z tego typu projektami spotykają się w zasadzie wszyscy, jednak u copywriterów takie zlecenia są wyjątkowo częste i najmniej przyjemne. Doba nie jest z gumy, niestety, a klepać w klawiaturę można w określonym tempie i nie da się szybciej. W dodatku panuje zasada, że ilość uwag klienta rośnie odwrotnie proporcjonalnie do czasu, jaki pozostał na zdanie wszystkich tekstów. Kto by pomyślał, że 120 opisów przeczyta w jeden wieczór i DO KAŻDEGO będzie miał uwagi?

Jak widać sam fakt, że było się dobrym z j. polskiego, jeszcze nie zrobi z delikwenta dobrego copywritera, a zlecenia i warunki pracy bywają naprawdę różne. Potrzeba dużo determinacji i samozaparcia, jednak gdyby to było tak trudne, nie mielibyśmy dobrych copywriterów – a przecież mamy ich dużo!

 

 

jm/ fot. pexels.com